Malazańskie Imperium podbija
kontynent. Pale zostało zdobyte. Zostało tylko jedno wolne miasto, największe i
najwspanialsze – Darudżystan, do którego zostają wysłani żołnierze cesarzowej,
znani Podpalacze Mostów. Jednak na ich drodze staną wrogowie. Nie są tylko
ludzie, ale również bogowie chcą doprowadzić do upadku imperium.
„Ostatnio
w ogóle żyję w dziwnych godzinach”
Odkąd siedzę w domu mam bardzo dużo
czasu na czytanie książek, które dotychczas omijałam, bo przerażały mnie nie
tylko pod względem tematyki, ale również stylu, oczekiwań i gabarytów. „Ogrody
Księżyca” Stevena Eriksona były dla mnie dużym wyzwaniem. Jest to pierwsza
część bardzo obszernej i potężnej dziesięciotomowej serii, którą uważa się za
jedną z najważniejszych i kultowych w kanonie fantastyki. Było to moje drugie
podejście do tej książki. Wcześniej nie byłam przygotowana na przytłaczającą
ilość bohaterów, zawiłą fabułę i skomplikowaną historię. Teraz, po kilku
latach, sięgnęłam po nią ponownie i… nie żałuję!
Od razu zostajemy wrzuceni do bogatego i
wielowymiarowego świata, w wir mrocznej, bezwzględnej wojny. Po pewnym czasie z
tej zawieruchy wyłaniają się główni bohaterowie, a w nich poddani i wierni
sojusznicy cesarzowej, Podpalacze Mostów, bywalcy gospody „Pod Feniksem”, prawdziwi
władcy Darudżystaniu, potężni czarodzieje i bogowie. Wydarzenia są
przedstawione z dwóch perspektyw: poddanych cesarzowej, walczących za
Malazańskie Imperium oraz ludzi z Darudżystanu. Postacie są bardzo dobrze
zbudowane i różnorodne. Poznajemy ich lęki, zmartwienia, motywacje, pragnienia.
Moje serce zdecydowanie skradł korpulentny Kruppe, który mówi o sobie w
trzeciej osobie, jest przezabawny i skrywa wiele tajemnic. Kibicowałam mocno
Paranowi. Wręcz odczuwałam fizycznie jego dojmujące cierpienie, nieszczęście,
zagubienie. Polubiłam Crokusa, nierozgarniętego młodzieńca i złodziejaszka. Anomander
Rake był bardzo tajemniczy, a latający Odprysk Księżyca, którym włada, nadal
wydaje mi się najbardziej intrygującym miejscem w tej historii. Mam problem z
kobiecymi bohaterkami, ponieważ nie polubiłam ani Lorn, ani Żal. Kobiety raczej
przedstawione są jako te złe, na które trzeba uważać. O Cesarzowej Lassen
zaczęła myśleć dopiero po skończeniu książki, bo tak naprawdę nic o niej nie
wiem. Jestem ogromnie ciekawa, czy w drugim tomie będzie jej więcej, bo
chciałabym ją lepiej poznać. W „Ogrodach
Księżyca” bardzo podoba mi się również to, że nie ma zbędnych słów i historii –
wszystko ma znaczenie. Każda scena, dialogi, wydarzenia są istotne. Akcja
trzyma czytelnika w ciągłym napięciu i oczekiwaniu. Sceny batalistyczne i
pojedynki magiczne są po prostu świetne.
„To
my, bogowie, jesteśmy teraz niewolnikami, a śmiertelnicy są naszymi panami,
choć nie zdają sobie z tego sprawy.”
Trochę
zawodzą relacje między bohaterami – są zbyt płytkie, słabo zarysowane. Nie da
się przejąć ani uwierzyć w żadną relacje miłosną, jaka została zarysowana w tej
historii. I to mi trochę nie zgrzytało, a nawet przeszkadzało, bo miało to duży
wpływ na przemianę pewnego bohaterami. Liczyłam również, że pomiędzy
zaprzyjaźnionymi postaciami będą rzucane cięte riposty lub rubaszny humor –
niestety brak tego jest bardzo odczuwalny. Można również zarzucić, że fabuła
jest zbyt chaotyczna i zagmatwana, ale uważam, że choć początek jest dość trudny
do przebrnięcie, to później już wszystko staje się klarowniejsza. Pisarz nie
skupia się tylko na wydarzeniach i intrygach, opisywaniu postaci czy poznawaniu
ich myśli, ale czasami wtrąca jakiś filozoficzny smaczek. Erikson nie czerpie z Tolkiena, jak wielu
dobrych pisarzy fantasy. Jego uniwersum jest oryginalne, świeże, inne. Magia jest
podstawowym budulcem świata, bohaterowie korzystają z niej praktycznie cały
czas, co wiążę się z pewnymi konsekwencjami. Do tego bogowie, którzy mieszają
się w ludzkie żywoty – odbierają i dają życie. I mamy świetną powieść fantasy od której
trudno się oderwać.
Zdecydowanie
jest to jedna z najlepszych książek fantasy, która przyniosła mi wiele radości
i ekscytacji. Z zapartym tchem śledziłam dalsze losy bohaterów. Sporo elementów
mnie zaskoczyło, a jeszcze więcej zaintrygowało. Podziwiam pomysłowość pisarza
– stworzył wyjątkowy świat oraz mnóstwo, różnorodnych ras, nacji i istot. Sama nie wiem, jak Erikson nie pogubił się w
kreowaniu tak wielowątkowej, monstrualnej historii. Ponoć „Ogrody Księżyca” są
najsłabszą książką z serii, więc nie mogę się doczekać aż sięgnę po
kontynuację.
Warto czytać dalej, bo pisarz ma po prostu znakomity pomysł na historię tego świata. Ale niestety ta książka ma bardzo wysoki próg wejścia, bo autor niczego nie tłumaczy i trzeba zorientować się samemu w gmatwaninie pomysłów. Ja jestem już po całej serii i zdecydowanie polecam!
OdpowiedzUsuń